Zapiski z Festiwalu. Dzień Trzeci.
Upał to zjawisko wszystko i wszystkich równające do jednego poziomu. Niedzielno gdański był nielitościwy i iście demokratyczny. Nieświadomie w tym „demokratczno- Republikowym- równaniu Scena Malarnia swoim położeniem i gabarytami skwapliwie skwarowi pomagała.
Skarżył się ktoś, narzekał, marudził? Ni za gzymsa himalajskiego, wszyscy zgodnie szczęśliwie czekali, szukali miejsc, szafowali szczodrze uśmiechami, radością, empatią dla młodziusieńkich twórców. Powoli stawaliśmy się Kolektywną Teatralnie Wygłodzoną Społecznością w poszukiwaniu następnej scenicznej delicyjki… O tym za chwilę, najpierw będzie o antipasti czyli przystawkach.
Nieodmiennie są dla nimi zapowiedzi kierownika artystycznego SzekspiroOff’a czyli totalnie empatycznego i wiecznie zaganianego Krzycha Grabowskiego. Zawsze szczere, z głębi serca, niewyuczone i pełne ekspresji, zależne od chwili, sytuacji, okoliczności. Jak ja je odbieram?
„Ludzie kochani, cudnie, że jesteście, przyszliście, współuczestniczycie. Mamy dla Was kolejny Off’ owy Kawałek Tortu: częstujcie się, podzielcie się z innymi, jeśli Waszym duszom, sercom i wrażliwościom zasmakuje. Dobrej zabawy!”
Ów Off Oberon ma małą armię Wolontariuszy po swojej stronie. Pełno tych Teatralnych Elfów wszędzie, wyróżnia ich (poza „plastikiem” z zieloną czaszką Yoricka) uśmiech, pogoda ducha, empatia wobec wszystkich i wszystkiego. Elfy codzienne, uliczni Ambasadorzy Festiwalu, zaraźliwie pogodne Byty Teatralne – dobrze, że są, bo jakżeby pusto, smutno i cicho byłoby bez nich…?!
Antipasti były, czas na Piatto Principale: czyli jak zachować śluby czystości, doskonalić ducha i umysł, nie rezygnując z kobiet, wina, uciech wszelakich i śpiewu? Ivo Vedral i ósemka absolwentów Policealnego Studium Aktorskie im. A. Sewruka przy Teatrze im. S. Jaracza w Olsztynie wzięli na warsztat „Stracone Zachody Miłości” w samogrającym się, przezabawnym tłumaczeniu Stanisława Barańczaka. Tak to 14 stycznia tego roku na scenie olsztyńskiego „Jaracza” światło sceniczne ujrzał dyplom jakich mało. Jeśli macie okazję – obowiązkowy kierunek Olsztyn, tak zabawnie mądrego spektaklu nijak przegapić Wam nie wolno!
Niedzielnym popołudniem w Malarni wszyscy bez wyjątku co i rusz: skręcaliśmy się ze śmiechu, rechotaliśmy, wybuchaliśmy perlistymi kaskadami; publiki Ivo Vedralowi z pewnością pozazdrościłby każdy reżyser! Śmiech w jakimkolwiek brzmieniu i natężeniu był najlepszą puentą i oceną wysiłków całej dziewiątki; takie specjały teatralne Tygrysy Wertmannessy lubiejom najbardziej! Ten spektakl ma jedną jedyną wadę. Czas bowiem może i jest kością wyłamaną w stawie, ja jednakże go nie naprawię, tym bardziej nie cofnę do niedzielnej 17,30 (nie uwierzycie, co i ile bym dała, by było to możliwe…!).
Pudło zwycięskie jest jedno, stanie na nim dwójka wczorajszych Bohaterów Dnia. Bezwarunkowo i bezapelacyjnie Joanna Graczyk za Ćmę: filigranowa, delikatna, piękna – i ta ekspresja, dynamizm, plastyka.. Ten cudowny głęboki mocny skalowany alt, którego chce się słuchać stale i wciąż!
Do duetu, muzycznych spirali i cudownie wytańczonych sekwencji i słownych potyczek laur całkowity i dożywotni dla Kamila Drężka: za całokształt, wczucie się w rolę oraz pomysłowość w twórczym tkaniu i tworzenichemi, sieci, nici empatii… Przede wszystkim jednak za artystyczo – twórczo- skutecznie „głuszenie, uwodzenie i zaznajamianie się z całą rzeczy znajomością” z obecnymi na widowni Nadobnymi Niewiastami Widzkami: takiej finezji i zdolności Giacomo C. z pewnością by pozazdrościł.
Upraszam bezwarunkowej amnestii dla Bani: nie każcie mu już cierpieć za Prawdę i Sztukę, talent godny Monty Pythona zmarnować się nie ma prawa!
Anna Rzepa Wertmann