Szekspirowskie Nowe Horyzonty

26 lipca 2024
Firefly-kobieta-przebrana-za-szekspirowskiego-Hamleta-1200x800.jpg

Cytują Szekspira, nawiązują do Szekspira, mówią Szekspirem – bohater gdańskiego festiwalu był wszechobecny na wrocławskich Nowych Horyzontach.

Tak się kalendarzowo składa, że Festiwal Szekspirowski odbywa się zaraz po – a wręcz, żeby być precyzyjnym: zazębia się o kilka dni z Nowymi Horyzontami, najlepszym, najambitniejszym i najciekawszym festiwalem filmowym w tej części Europy.

Ta terminowa zbieżność pozwala na ciekawe obserwacje: oglądanie przez tydzień najgłośniejszych filmów ostatnich miesięcy z całego świata: tradycyjnych pod względem formalnym i zawrotnie eksperymentalnych, z linearną akcją i z całkowicie zdekonstruowaną narracją, imponujących realizacyjnym rozmachem i fascynująco skromnych czy wręcz intymnych, pozwala zauważyć, jak duży wpływ ma Szekspir na współczesne kino i na współczesną kulturę w ogóle.

Branie Hamletem na litość

W ciemnych salach kinowych upalnego Wrocławia co i rusz można się było natknąć na szekspirowskie tropy, ślady i aluzje. Czasem – w pełni świadome i celowe, czasem zaś – podskórne i intuicyjne. I zwłaszcza te ostatnie pokazują wyraźnie, jak głęboko motywy wzięte z twórczości tego autora wniknęły w świadomość i podświadomość współczesnych osób artystycznych.

Czasem w festiwalowych filmach można było znaleźć szekspirowskie nawiązania mniej lub bardziej dosłowne. Co prawda w tegorocznym programie nie było żadnej pełnej ekranizacji któregoś z szekspirowskich dramatów, co czasami się zdarza, ale i tak nazwisko angielskiego dramatopisarza przewijało się w wielu filmach i wielu momentach.

Dwa przykłady, które dobrze pokazują mnogość i różnorodność szekspirowskich inspiracji, to skromny film z Rumunii i duża amerykańska produkcja.

W nieco eksperymentalnym dziele reżyserskiego duetu, który tworzą Cătălin Rotaru i Gabi Virginia Șarga, „Gdzie idą słonie”, jest scena, w której główny bohater tłumaczy komuś, czemu jest zmartwiony i smutny. Mówi, że to z powodu problemów w domu: zmarł mu ojciec, a brat ojca nie doczekał nawet do końca żałoby i związał się z matką bohatera. A na dodatek okazuje się, że był zamieszany w jego śmierć.

Osoba słuchająca w filmie tych wyjaśnień bierze je za dobrą monetę i kiwa głową ze zrozumieniem nad trudną sytuacją bohatera. Ale czujny widz i widzka przecież od razu wyczuwają kpinę i fałsz tej biorącej na litość historii – bohater streszcza przecież szekspirowskiego „Hamleta”.

Zupełnie inna szekspirowska rozmowa odbywa się w filmie „A Different Man” Aarona Schimberga. To opowieść, w której głośnym tematem jest kwestia reprezentacji – czy osoby z niepełnosprawnością powinny być na ekranie czy na scenie grane przez kogoś o podobnych właściwościach czy przez aktorów i aktorki ich pozbawionych, a tylko je udających. I tu również pojawia się szekspirowski akcent – w jednej z rozmów, które na ten temat przeprowadza główny bohater, jego towarzysz, mocno dworujący sobie z nowoczesnego podejścia do tej kwestii, zaczyna z niej kpić. I na potwierdzenie swego dystansu mówi obracając oczami: „a widział pan tę nowe adaptacje Szekspira, gdzie obsadzani są ciemnoskórzy aktorzy i aktorki?”

Tranzycja zamiast przebieranek

Nie trzeba zbyt głęboko szukać, żeby w wielu innych filmach, pokazywanych we Wrocławiu, odnaleźć motywy zaczerpnięte z szekspirowskich dramatów albo takie, które mają wyraźnie szekspirowski ciężar i stawkę. Szczególnie ciekawy jest choćby przypadek filmu „Emilia Perez” Jacques Audiard, w którym dwa iście szekspirowskie motywy nakładają się na siebie i krzyżują w zaskakujący sposób. Z jednej strony znaleźć tu można iście szekspirowską postać – to szef mafii, który brodzi we krwi, bezwzględnie zabijając wszystkich, którzy stają mu na drodze. Z drugiej – w zaskakujący, na wskroś nowoczesny sposób wykorzystany jest tu jeden z ulubionych szekspirowskich motywów: przebierania się za postać innej płci i powodowania w ten sposób sporej kontuzji całego otoczenia. Tu główny bohater idzie krok dalej – nie tyle przebiera się za kobietę, ile poddaje się bardzo zaawansowanej terapii tranzycyjnej i… zmienia płeć. Nikt go nie rozpoznaje, co pozwala mu zacząć zupełnie nowe życie.

Wśród motywów, które bezpośrednio szekspirowskie nie są, ale wyraźnie mają w sobie coś szekspirowskiego i z powodzeniem sprawdziłyby się w dramatach angielskiego mistrza, wyróżnia się choćby wzięta z filmu Rúnara Rúnarssona „Jutro o świcie” opowieść o dwóch kobietach, opłakujących tego samego zmarłego mężczyznę, z których tylko jedna wie, że obie były w nim zakochane. Albo wzięty żywcem z szekspirowskiego dramatu los bohaterki kostiumowego filmu „Kąpiel diabła”, dzieła reżyserskiego duetu: Veronika Franz i Severin Fiala. Skrzywdzona przez patriarchalny świat kobieta wie, że w jej świecie samobójstwo nie wchodzi w grę – religijna społeczność karze za tę zbrodnię nawet po śmierci. Zabija więc niewinne dziecko, a potem sama zgłasza się do sądu, żeby wymierzono jej karę śmierci i zabito w majestacie prawa, bez konfliktu z religijną moralnością.

Podobne pomysły obecne w festiwalowych filmach we Wrocławiu można wymieniać jeszcze długo. Bez dwóch zdań: Szekspir jest dziś wszechobecny w kulturze. Po tygodniu na Nowych Horyzontach dobrze będzie się o tym przekonać przez kolejny tydzień na Festiwalu Szekspirowskim.


Przemysław Gulda