Reszta nie jest milczeniem
A co, gdyby jeszcze raz opowiedzieć znaną wszystkim klasyczną historię, ale zrobić to z innej perspektywy? Tym razem zadania tego w spektaklu Hamlet Double Bill podejmuje się zespół English Theatre Company wspólnie z włoskim La Ribalta Teatro, chcąc przedstawić historię księcia Hamleta oczami aktorów oraz… grabarzy. Czy jednak będzie to udany sceniczny eksperyment?
Buda jarmarczna
Pierwsza część spektaklu to zabawa w zły teatr. Pomysł polega na tym, że opowieść o Hamlecie pokazuje przed publicznością dość nieudolna grupa aktorów. To ci sami, którzy w fabule dramatu przed królewskim dworem wystawiali Pułapkę na myszy – spektakl rozwiewający wątpliwości Hamleta co do winy jego stryja Klaudiusza.
Ten zabieg teatru w teatrze dodatkowo uzupełnia konwencja jarmarcznego widowiska, którą przyjęła włosko-brytyjska grupa. Scenografia jest umowna; na podeście rozciągnięte są trzy ruchome i kolorowe kurtyny, wykorzystywane przez aktorów zarówno jako element scenografii, miejsce wyznaczające zaplecze sceny, a czasem również jako kostium. Dużo w tym pomysłowości i wyobraźni. Nastrój ulicznego widowiska dodatkowo podkreśla odgrywanie spektaklu na dziedzińcu Teatru Szekspirowskiego. Ta lokacja to dobry pomysł organizatorów festiwalu.
A skoro odgrywany na scenie zespół jest jedynie jarmarczną grupą, to nie występują w nim sami profesjonaliści. Pełno tu celowo rozgrywanych wpadek, które mają za zadanie rozśmieszenie widowi. Jeden z aktorów więc się spóźnia, ktoś inny wychodzi na scenę za wcześnie lub za późno, zapomina tekstu. Aktor grający Hamleta nie może doczekać się swojego wielkiego monologu i raz po raz zaczyna frazę „być albo nie być”, uspokajany przez innych, że to jeszcze nie pora.
W tak przedstawionym utworze nie zostaje nic z powagi dramatu. To nie jest celem tego przedstawienia. Jest nim raczej dobra zabawa i otwarcie tego widowiska na widzów. Dostajemy dużo gagów, trochę interakcji, mnóstwo teatralnych sztuczek, takich jak np. podzielony na dwie części kostium – aktor stojąc obrócony jednym profilem do publiczności gra Klaudiusza, drugim Laertesa. Publiczność słyszy ze sceny również wszystkie znane cytaty z duńskiej sztuki. Bo jak dowiadujemy się w czasie spektaklu, lepiej tak nazywać Hamleta, by zgodnie z teatralnym przesądem nie sprowadzić na siebie pecha.
Opowieść grabarzy
Druga część spektaklu rozgrywa się po zakończeniu wydarzeń opisanych przez Szekspira. Opowieść prowadzą grabarze, którzy na cmentarzu opiekują się tym, co zostało po głównych bohaterach tragedii i ich krwawej śmierci. Grabarze nadal posługują się humorem – mimo powagi swojej pracy lubią pożartować i popić. Nie tracą go nawet gdy nawiedza ich korowód duchów: trawiony wyrzutami sumienia duch Klaudiusza, błąkająca się po scenie z kwiatami Ofelia, a także książę Hamlet. Ten ostatni za wszelką cenę pragnie opowiedzieć grabarzom swoją historię, wytłumaczyć się z tego, co zaszło na zamku w Elsnerze. Ci jednak nie są zainteresowani tym, co mówi i chcą pozbyć się kłopotliwego kompana. Kto w końcu chciałby spędzić wieczór na cmentarzu w towarzystwie nachalnego ducha?
Z czasem atmosfera spektaklu robi się poważniejsza. Pozostawiony w samotności Hamlet ma w końcu szansę wreszcie wypowiedzieć swój monolog. To w jego trakcie zastyga na scenie, jak pośmiertny pomnik własnej historii. Po chwili grabarze do ręki wciskają mu białą różę. Czy to znaczy, że duch dostąpił ukojenia, o które prosił? Czy biały kolor kwiatka ma podkreślać niewinność szekspirowskiego bohatera?
Niezdecydowanie
Pierwsza część spektaklu miała jasno postawione zadanie, jej celem było rozśmieszenie widowni, rozwianie wpisanej w sztukę powagi. W dużej mierze zadowolenie z jej oglądania związane było z poczuciem humoru widzów. Dodatkową zaletą była również sama wykorzystana w Hamlet Double Bill koncepcja jarmarcznego widowiska. To idea bliska Szekspirowi, które swoje teksty pisał przecież dla publiczności, obserwując jej reakcje i nie stroniąc od efektownych scen i ostrych żartów.
W drugiej części spektaklu jego energia siada, zastępuje ją za to duża doza niezdecydowania. Nie wiadomo do końca, w którą stronę zespół chce nas prowadzić. Czy ma być śmiesznie? Niestety żarty nie wybrzmiewają. Czy ma być poważnie i refleksyjnie? Ze sceny nie słyszymy nic zaskakującego, brakuje również nowych pomysłów inscenizacyjnych i porozumienia między sceną a widownią.
Może lepiej by było gdyby słowa Szekspira reszta jest milczeniem potraktować poważnie i nie dopisywać kolejnych scen do zakończenia tego dramatu.
–
Katarzyna Niedurny