Studium o Ofelii
Akcja spektaklu Ofelia. Studium przedmiotu (reż. Ewa Kaczmarek we współpracy z Heleną Romanovą i Patrycją Piwosz) zaczyna się wtedy, gdy wszystko inne się już skończyło. Kiedy wybrzmiały już brawa po zakończonym niedawno Hamlecie, kiedy książę Danii, podobnie jak większość dworu, zmarł, a Fortynbras rozpoczął swoje panowanie. Kiedy w teatrze padły już wszystkie słowa, słowa, słowa.
Zamiast słów zostały porozrzucane rzeczy
Scenografia przedstawia teatralne zaplecze. Widzimy na nim porozrzucane w nieładzie rzeczy i kostiumy. Na scenę wchodzą dwie sprzątaczki, które mają zaprowadzić porządek po niedawno rozegranym spektaklu. Po scenicznych wydarzeniach pozostały materialne artefakty, zaś wielkie role skurczyły się do kostiumów. Za kulisami Horacja reprezentuje teatralna koszula, Gertrudę – gorset, Hamleta – kilka koszulek, które leżą teraz gdzie bądź, czekając, aż ktoś znowu je ubierze i ożywi wpisane w nie historie.
Kobiety, wykonując swoją pracę, rozmawiają o fabule spektaklu, a znajdowane rzeczy sterują ich opowieścią, inspirując do podejmowania kolejnych wątków z Hamleta. Najpierw omawiają wpisane w tekst sprawy wagi państwowej, rozmawiają o dokonanej w zamku rzezi, politycznej zmianie, wielkich pytaniach tragedii. Potem, trochę nieśmiało, przechodzą do Ofelii. Jak stwierdza jedna z nich (Ewa Kaczmarek), w obliczu tego, co stało się na zamku, wylanej tam krwi i piętrzących się ciał, śmierć kobiety jest dziwnie niewidoczna, delikatna. Nikt już nie będzie o niej pamiętał.
Druga z kobiet, Ukrainka (Helena Romanova), ma problem z tą diagnozą. Jakoś się z tą Ofelią utożsamia. W jej kraju trwa wojna, giną ludzie, a ona tu, w Polsce, sprząta w kolejnych miejscach: szpitalach, teatrach. Jak jej osobistą historię i smutek wpisać w tę opowieść o heroizmie, walce i wielkim cierpieniu? Czy podobnie jak opowieść o Ofelii, jest ona zbyt delikatna, by przetrwać?
Ożywianie Ofelii
Kobiety decydują się na prześledzenie losów Ofelii i odtworzenie fabuły Hamleta przez pryzmat wydarzeń z nią związanych. Z centralnie usytuowanej na scenie dekoracji, przedstawiającej sadzawkę z wodą i kwiatami, wyjmują mokrą sukienkę. Animująca ją Romanova wciela się w rolę duńskiej damy, druga kobieta bierze na siebie pozostałe postacie, przedstawiając je na scenie również dzięki pracy z przedmiotami. Przykładowo, zakładając spodnie na szelkach, przyjmuje rolę brata bohaterki Laertesa, a wprawiając w ruch gumowy klapek, staje się jej ojcem Poloniuszem. Ta praca obu aktorek z kostiumami i rekwizytami jest interesująca i wymaga od nich dużego kunsztu, umiejętności technicznych i wyobraźni.
W kolejnej części spektaklu przechodzimy przez najważniejsze sceny dramatu z udziałem Ofelii: jej burzliwą relację z księciem Hamletem, posłuszeństwo wobec brata i ojca, aż do sceny jej obłędu – porzuconej zakochanej, żałobniczki po niespodziewanej śmierci ojca z rąk jej ukochanego. Ta środkowa część fabuły spektaklu jest jednak najsłabszym punktem przedstawienia. Jest zbyt wiele odtwarzania jeden do jednego powszechnie znanych scen z dramatu. Dodatkowo te fragmenty nie zmieniają spojrzenia na rolę Ofelii, a jedynie podkreślają jej status wielkiej naiwnej i trochę mdłej przez swoje posłuszeństwo postaci.
Jednoczesna gra z animacją przedmiotów, interesująca pod względem techniki teatralnej, trochę zawodzi przy tworzeniu fabuły. Sprzyja stereotypizacji i sprowadza postacie do pojedynczych cech: Poloniusz jest więc cwany, Hamlet szalony, zaś Klaudiusz wyrachowany, podobnie jak Ofelia naiwna.
Co by było, gdyby?
Znacznie bardziej interesująca jest ostatnia część spektaklu, w której jego twórczynie pozwalają sobie na pytanie: co by było, gdyby? Przejściem między tymi częściami jest moment obłędu. Jak mówią same postacie sprzątaczek, jest to scena trudna, trochę żenująca i sprawiająca reżyserom wiele problemów. Cierpienie młodej kobiety wydaje się przesadzone, wychodzące poza przyjęte formy narracji i nie na miejscu. Co ciekawe, do podobnego wniosku doszły twórczynie pokazywanego również w piątek spektaklu To bitch or not to bitch, opowiadającego o poemacie Szekspira Gwałt na Lukrecji. Tam również bohaterka wychodzi poza zakładane ramy, a jej cierpienie niszczy zgrabny kształt wiersza. Kobiecość w patriarchalnym społeczeństwie zawsze jest podejrzana.
Sprzątaczki wracają do swoich wcieleń, zostawiają odgrywanie historii, by trochę o niej podyskutować. Podchodzą do niej jak do zagadki, którą trzeba rozwikłać. A pytania, które im się nasuwają, są bardzo interesujące. Na przykład: skąd królowa Gertruda znała tak dokładny opis śmierci Ofelii? Czy ktoś ją widział? Dlaczego tak uważny obserwator nie postanowił pomóc dziewczynie i uratować ją przed śmiercią? Aktorki puszczają wodze wyobraźni i przyglądają się także kwiatom, które rozdaje Ofelia w scenie szaleństwa. Ruta była w tamtych czasach dobrze znanym środkiem poronnym; czy Ofelia tyle o niej mówi, bo jest w ciąży?
Jan Kott zauważa, że Hamlet jest wielkim dramatem nie dlatego, że jest precyzyjnie i doskonale skomponowany, ale przez swoje dziury, niedookreślenia i wpisane w niego błędy. To dlatego pozwala się tak twórczo reinterpretować. W spektaklu Ofelia. Studium przedmiotu artystki te dziury chętnie wypełniają.
W zakończeniu przedstawienia odbywa się pogrzeb Ofelii. Wcześniej to ona wypowiada słowa wielkiego monologu, pytając: „Być albo nie być”. To zakończenie pozwala dopełnić historię kobiety, zaś opowiadającym ją sprzątaczkom uporządkować własne sprawy, a być może również lepiej się zrozumieć. Tym samym po raz kolejny okazuje się, że teksty Szekspira mają moc terapeutyczną, jak na otwarciu festiwalu mówiła jego dyrektorka, Agata Grenda.
–
Katarzyna Niedurna