Znamy hasło 28. Festiwalu Szekspirowskiego!
Jego autorką jest Anna Kowalcze-Pawlik. Literaturoznawczyni i tłumaczka, interesuje się dawnym piśmiennictwem, przekładoznawstwem i kulturą popularną. Wieloletnia członkini Zarządu Polskiego Towarzystwa Szekspirowskiego.
„A niech się głowy toczą!” – tak brzmi tegoroczne motto Festiwalu.
Jeden z głównych politycznych rozgrywających w szekspirowskim „Antoniuszu i Kleopatrze” określa walkę o przywództwo „grą o głowy”. Jak bardzo ta gra bywa brutalna, przekonują się nie tylko kolejni bohaterowie scenicznych konfliktów rozpalających naszą wyobraźnię, ale też przygodne ofiary tych starć. „A niech się głowy toczą” brzmi niczym cyniczne wezwanie do udziału w brudnych politycznych rozgrywkach, którym możemy się przyglądać niczym szekspirowskie wiedźmy – czerpiąc przyjemność z ludzkiej niedoli.
W „grach o głowy” – i na scenie, i poza nią – stawka jest najwyższa i nie ma od niej ucieczki Krytyk teatralny i znawca Szekspira, Jan Kott, pisze o zmianach władzy i konfliktach, że są nieuchronne, a przy tym przerażająco zwyczajne. „A niech się głowy toczą” – skoro toczyć się muszą i toczyć się będą. Czy jednak musimy się bezradnie przyglądać okrucieństwu? Czy niemoc zmiany historii jest tchórzowską pasywnością? Czy naprawdę mamy do wyboru, jak chce Hamlet, tylko dwie ścieżki: bierne znoszenie „zajadłych strzał losu” oraz czynny opór wobec „morza nieszczęść”, któremu musimy dać kres, choć jest to przecież niewykonalne? W naszym haśle kryje się bunt i niezgoda na takie stawianie sprawy.
Nawiązujemy też do gwałtownych zmian społecznych, zawirowań politycznych, kapryśnego koła losu, kręgu dziejów, powtarzalności problemów i mechanizmów, które mielą jednostki i niszczą wspólnoty. Niech się toczą głowy. Niech się toczą wojny i spory polityczne, niech nas mielą żarna historii: takie ich prawidła. Nie znaczy to jednak, że musimy pokornie godzić się na to, co nam daje los. To, jaką postawę przyjmiemy wobec niesprawiedliwości świata, czyni nas ludźmi.
„A niech się głowy toczą”: brzmi też niczym ciche przyzwolenie na przemijanie. Przyzwolenie to pojawia się chyba dopiero kiedy wyrobimy sobie nawyk spokojnej refleksji, godząc się z nieuchronnością losu i nabierając odporności na rzeczy, na które nie mamy przecież wpływu. Terapia Szekspirem? Czemu nie.