Finaliści Złotego Yoricka

27 maja 2024
makbet-fot.izabela-rogowska-4-e1716990066170-1200x676.jpg

Łukasz Drewniak selekcjoner Złotego Yoricka, organizowanego przez Gdański Teatr Szekspirowski konkursu na najlepszą polską sceniczną adaptację dzieł Williama Szekspira, zarekomendował do finałowej prezentacji podczas Festiwalu pięć przedstawień, których premiery odbyły się w sezonie 2023/2024.

W konkursie o Złotego Yoricka udział biorą: 

  1. „Sen nocy letniej”, reż. Jan Klata, Teatr Nowy w Poznaniu 
  2. „Makbet”, reż. Paweł Palcat, Bałtycki Teatr Dramatyczny w Koszalinie
  3. „Makbet. Głosy w ciemności”, reż. Aneta Adamska-Szukała, Teatr Przedmieście, Rzeszów
  4. „Wszystko dobre, co się dobrze kończy”, reż. Szymon Kaczmarek, Teatr im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu
  5. „Burza. Regulamin wyspy”, reż. Katarzyna Minkowska, Teatr im Jana Kochanowskiego w Opolu 

Spektakle te zostaną poddane ocenie przez międzynarodowe jury, które wyłoni spośród nich tegorocznego laureata Złotego Yoricka.

Zwycięski teatr otrzyma statuetkę Złotego Yoricka oraz nagrodę finansową w wysokości 40 tys. zł 

Komentarz do werdyktu podsumowującego pierwszy etap konkursu:

W porównaniu z minionymi sezonami teatralnymi w obecnym mieliśmy do czynienia z prawdziwym szekspirowskim boomem – w kręgu naszego zainteresowania znalazło się aż 25 spektakli! Czyli ponad dwukrotnie więcej.

Z jednej strony to powrót do sytuacji sprzed dekady, z drugiej być może efekt naszych działań wspierających recepcję, promocję i realizację tekstów szekspirowskich we wszystkich krajowych obiegach teatralnych – od środowisk offowych po młodą reżyserię (SzekspirOFF, Nowy Yorick) i w mniejszych ośrodkach teatralnych. Procentuje również nasze otwarcie na produkcje powstałe poza teatrami instytucjonalnymi i w ramach ruchu teatru tańca.

Ilość przeszła w jakość. Poziom inscenizacyjny był najwyższy od roku 2018 i 2019! Cieszymy się z tego repertuarowego bogactwa, nie dopuszczamy myśli, że jest chwilowe i entropiczne.

Jak pamiętamy, dwa lata temu wystawialiśmy Szekspira wyłącznie w konwencji komediowej, żeby rozproszyć pandemiczny lęk i depresję, rok temu autor Romea i Julii był najczęściej pretekstem do prób stworzenia teatru inkluzywnego, w którym jest miejsce dla każdej osoby, gdzie aktor pełnosprawny i z niepełnosprawnościami mają równe prawo obecności, zabierają głos w tej samej sprawie.

W tym sezonie teksty Stratfordczyka znów służyły nam na polskich scenach do rozmowy szerszej i głębszej. Szekspirowskie światy, fabuły, bohaterowie i jego uwagi o aktorach prowadziły do rozważań na temat kondycji współczesnego polskiego teatru. Szekspir pełnił rolę aluzyjnej maski, stał się scenerią do wyartykułowania opinii i stanowisk w ramach środowiskowych sporów o uczciwość konwencji scenicznych i pozycję artysty w procesie twórczym. Aż 5 realizacji dotykało tego zagadnienia – Hamlet na sprzedaż Magdy Drab w lubelskim Teatrze Osterwy, Casting Agnieszki Jakimiak z Collegium Nobillium, Hamlet w reżyserii Cezarego Tomaszewskiego z Bydgoszczy, poznański Sen nocy letniej Jana Klaty i opolska Burza Katarzyny Minkowskiej. Owszem, to był teatr autotematyczny, posługujący się autorytetem Szekspira, żeby mówić o sobie i swoich problemach, ale jednak mimo wszelkich sporów i wzajemnych złośliwości zwaśnione frakcje teatralne zgadzały się w jednym – tylko szekspirowski kod, duch i alfabet jest czymś, co może być wspólne. Stanowi zrozumiały dla wszystkich język teatralny, neutralną platformę dla światopoglądowego agonu.

Wróciła też triumfalnie stara dobra nadwiślańska metoda mrocznego czytania Szekspira, szukania w każdym jego utworze, czy to komedii i tragedii czarnego, złowieszczego rdzenia, który rzuca cień na bohaterów, zaraża ich złem, wskazuje same pesymistyczne warianty przyszłości. Do tego nurtu należy zaliczyć dwa Makbety – rzeszowski i koszaliński oraz Wszystko dobrze co się dobrze kończy z Kalisza.

Dwa finałowe spektakle – Klaty i Minkowskiej to realizacje rozchwytywanych twórców, oba z dwóch różnych stron podejmują kwestię przemocy w teatrze – Klata krytykuje środowisko progresywne za upupianie procesu pracy w teatrze, wyolbrzymianie kwestii przemocy na próbach, a ślepotę na zło poza sceną. Minkowska zabiera głos w sprawie demiurgów polskich scen, obnaża ich uzurpacje i punktuje zbłądzenia (sprawa Krystiana Lupy), pokazując jednocześnie ślepy zaułek, w który zabrnęła rewolucja godnościowa młodego pokolenia – twórcy protestujący przeciwko autorytetom sami popełniają ich błędy i słychać tu echa przypadku Moniki Strzępki. Burza i Sen nocy letniej to ważne głosy w publicznej dyskusji, a jednocześnie świetnie zrealizowane spektakle, atrakcyjne dla widza, który nie orientuje się w środowiskowych sporach. A czemu atrakcyjne? Bo poza poziomem sporu o kształt polskiego teatru ocalały w nim szekspirowskie postacie, miejsca i tonacje. Minkowska – uruchamia efektowną maszynerię teatralną, Klata z rozmachem rekonstruuje stylistykę brutalnego teatru lat dziewięćdziesiątych…

Dwa Makbety z Teatru Przedmieście z Rzeszowa i Bałtyckiego Teatru z Koszalina to dowody na to, że sceny spoza metropolii i offowe grupy potrafią przygotować gęste i ambitne intelektualnie widowiska oparte o Szekspira – pełne nieszablonowych odczytań tej często wystawianej tragedii. W obu przypadkach atutem jest aktorstwo i adaptacja tekstu, spójna wizja scenicznego świata. Głęboka interpretacja psychologii bohaterów, świeże rozwiązania inscenizacyjne, wybór odpowiedniej narracji. To nie są Makbety pytające skąd bierze się zło (unde malum?), tylko pokazujące czemu człowiek wybiera zło. Jest w nich jakiś powidok wojennego cynizmu i goryczy, którego obecnie doświadczamy…

Obecność na festiwalu spektakli z mniejszych ośrodków to najlepsza promocja konkursu i samego Szekspira.. Nie ma złych zespołów, nie mają znaczenia środki wpompowane / włożone w produkcję, kiedy do małego teatru przychodzi twórca, który chce coś ważnego powiedzieć i wie do czego potrzebuje Szekspira. Ma język do wydobycia kluczowego obrazu, przesłania, emocji.

Wszystko dobre co się dobrze kończy Szymona Kaczmarka z kaliskiego teatru Bogusławskiego dopełnia te układankę. Jest bardzo „swinarskie” z ducha, czyli pokazuje, że Szekspir przerażony światem i człowiekiem pisał te swoje radosne utwory wcale nie zmieniając poglądów, udawał tylko, że jest możliwy happy end, podczas gdy wszystko zmierza ku katastrofie. Zasługą Kaczmarka jest odkrycie zapomnianego na polskich scenach utworu, zademonstrowanie jego współczesnej drapieżności. Spektakl Kaczmarka dzieli się na dwie części – w pierwszej mamy do czynienia z czystą tragedią, z cynizmem bohaterów, z zaplątaniem fabuły, z której nie ma dobrego moralnego wyjścia. Drugi akt jest więc opowiedzeniem tej historii ze zmienionymi akcentami, skoro w jednej konwencji nic nie skończy się dobrze, trzeba przejść na teren komedii, nieprawdopodobieństwa, absurdu. Finał jest sztuczny i nieprawdziwy, ale tylko taki daje jakąś nadzieję. Kaczmarek dzięki decyzjom obsadowym wzmacnia żywioł kobiecy w tym utworze, konstruuje kilka silnych żeńskich postaci.

Pięć finałowych spektakli szekspirowskich będzie stanowić na tegorocznej edycji Festiwalu mocną polską reprezentację. Pokażemy wszystkie odcienie szekspirowskiej goryczy, pójdziemy za zbrodnią i przekroczeniem, będziemy uczestniczyć w grze o życie i śmierć, w której nie ma zwycięzców. Przetrwa tylko teatr, który o tej grze opowiada. I tylko miłość do niego, miłość w nim zrodzona ocali nas choć na chwilę.

Łukasz Drewniak, selekcjoner Złotego Yoricka