Płaskorzeźba

30 lipca 2017
Tytus-Andronikus-2.0-reż.-Tang-Shu-wing-fot.-Dawid-Linkowski-1-1200x800.jpg

Pierwsza tragedia Szekspira dialoguje z – najczęściej wypieraną – lecz wciąż żywotną fascynacją okrucieństwem. W spektaklu Tang Shu-winga „krwistość” utworu – dosłowna i przenośna – zostaje przekuta w hieratyczną formę przypominającą płaskorzeźbę.

Tytus Andronikus jest dramatem spornym; grupa apologetów (w Polsce z Janem Kottem na czele) kwestionuje zdanie rzeszy przeciwników widzących w sztuce jedynie niezbyt wyrafinowane, juwenilne wprawki. Nie da się ukryć, że prawie każde słowo dramatu chrzczone jest krwią. Czasem aż trudno uwierzyć w okropieństwa dobywające się z mrocznej gardzieli człowieczeństwa. Nie dziwią zatem oskarżenia o prymitywność. Na przestrzeni lat podejmowano różne próby odczarowania tego poglądu. Peter Brook pisał o Tytusie… jako dramacie wyrodzonym z głębi podświadomości autora, „nowym splendorze barbarzyństwa”. Cóż, doświadczenie uczy nas, że Szekspira nie można interpretować a vista. Nawet z pozoru ordynarna jatka ma swoją głębię.

Szczególna jest sama konstrukcja utworu; kolejne makabreski następują po sobie bez żadnego ostrzeżenia. Choć podbudową działań postaci są z reguły wyższe wartości – obrona honoru, konieczność egzekwowania sprawiedliwości – to na pierwszy plan wybijają się nieposkromione afekty. W świetle powyższego teatr oparty na ekspresji ruchowej wydaje się idealną formą opowiedzenia tej historii.

Ale Tytus Andronikus 2.0 to przykład teatru, w którym prymat wciąż ma tradycyjna narracja, oparta na słowie. Werbalność i cielesność pozostają względem siebie komplementarne, powiem więcej: słowo jest przyczyną wszelkiego ruchu. Sceniczny świat został ograniczony do kilku komponentów: grupy ubranych na czarno aktorów, rzędu krzeseł, wykonywanej na żywo, zredukowanej do minimum muzyki, prostego kodu kolorystycznego w reżyserii światła. W spektaklu nie istnieje typowy podział ról. Wykonawcy wprawiają narracyjną maszynę w ruch, unikając bezpośrednich interakcji, co tworzy pewien dystans. Przestrzeń gry ulega niewielkim przekształceniom. Tylko w kilku momentach dokona się jej całkowite przearanżowanie: raz wywrócone krzesła wyobrażą spływające krwią mury Rzymu, innym razem stworzą spiętrzoną konstrukcję cesarskiego tronu.

Po choreografii wykonawców wcielających w życie tak krwawą sztukę można się spodziewać gwałtowności graniczącej z neurozą. Tymczasem aktorzy z Hongkongu tworzą statyczne, cielesne hieroglify – zastygają w pozach na pewien czas, po czym, poruszeni nagłym impulsem, wracają do pozycji neutralnej lub aranżują nowe konfiguracje. Oczom widzów ukazuje się więc Tytus wyciągający ręce ku niebu, ukrywająca twarz Tamora, powłócząca nogami, okaleczona Lawinia.

Kluczowym pojęciem staje się tu rytm. Twórcy starają się wyczuć ukryty puls utworu – rozmaite wolty, wyładowania dramaturgiczne, przestoje i chwile sugestywnej ciszy (wrzask miewa taki sam ciężar jak milczenie, o czym świadczy choćby scena wieczerzy, w której Tamora uświadamia sobie upiorny podstęp Andronikusa). Rytm przedstawienia podkreśla wykonywana na żywo muzyka, z podstawowym instrumentarium ograniczonym do bębna i fletu, choć pojawiają się też dźwięki o zmiennym natężeniu, przypominające zgniatanie papieru czy przesypywanie metalowych elementów. Warstwę audialną uzupełniają wokalizy i murmuranda aktorów. Tytus Andronikus 2.0 jest więc widowiskiem o falującej strukturze, cyklem klimaksów i antyklimaksów.

Warto mieć jednak na uwadze, że dramaturgiczna struktura dramatu, choćby i przeniesiona na scenę w przemyślany sposób, jest tylko jednym aspektem dzieła Szekspira. Tytus Andronikus, choć może nie należy do najwybitniejszych sztuk mistrza ze Stratfordu, wciąż stanowi utwór otwarty na frapujące interpretacje. Tego otwarcia w spektaklu Tang Shu-winga zabrakło. Prześlizgiwanie się między kolejnymi cielesnymi hieroglifami oraz ilustracyjność gestów nasuwa skojarzenie z martwym, kamiennym reliefem. A szkoda, bo Szekspir to nie tylko patos – to również m i ę s o.

Agata Tomasiewicz

***

Tytus Andronikus 2.0, reżyseria: Tang Shu-wing, Tang Shu-wing Theatre Studio (Chiny)