Hamlet wskrzeszony

4 sierpnia 2017
Hamlet-Dramma-per-Musica-reż.-Rostyslav-Derzhypilsky-fot.-Dawid-Linkowski1-1200x800.jpg

Wejścia do krypty pilnują zakapturzeni mnisi. Na proscenium bezwładne ciała, nad nimi zgaszone lampy. Błysk latarki. Trzy ubrane na czarno kobiety wchodzą w krąg światła, odkładają na bok metalowe kuferki i witają się pocałunkiem. Po chwili zaczną szeptać zaklęcia, za sprawą których Hamletowskie uniwersum zostanie wskrzeszone.

Zapożyczony z Makbeta wątek trzech wiedźm reżyser Rostyslav Derzhypilsky rozwija, oddając historię duńskiego księcia w ich ręce. Upiorny tercet obudziwszy pogrążonych we śnie bohaterów Hamleta, nieprzerwanie będzie im towarzyszył, przejmując w odpowiednim momencie role przyjeżdzających do zamku aktorów, odgrywających autorską wersję Pułapki na myszy, bądź grabarzy bawiących się czaszką Yoricka. To również jedna z wiedźm podaje w finale spektaklu Gertrudzie (Irma Vitovska-Vanza) piersiówkę z trucizną, którą ta łapczywie wypija. We trzy zdają się panować nad scenicznym światem, poruszać niewidzialne sznurki wespół z muzykami, towarzysząc im jako wokalne tło lub grając na mniejszych instrumentach. Innym razem tańczą lub wykonują charakterystyczne mechaniczne gesty.

Dlaczego jednak wiedźmy zostały przez twórców Hamleta, Dramma per Musica nazwane w programie Eryniami, pochodzącymi z mitologii greckiej boginiami zemsty i wyrzutów sumienia? Mszczą się na Hamlecie, przywracając go do życia? Być może. Duński książę znalazł się w dziwacznym świecie przypominającym weselną ucztę lub tragikomiczną stypę, pełną ekscentrycznych członków rodziny. Kryptę-grobowiec, z którego z pewnością chciałby się wydostać. Brak tej możliwości sprawia, że popada w szaleństwo. Grający Hamleta Oleksiy Hnatkovsky początkowo depresyjny i powolny, wraz z rozwojem akcji – wiernej Szekspirowi, tylko okrojonej – zaczyna krzyczeć z obłędem w oczach, śmiać się, gwizdać i anektować coraz więcej przestrzeni. Z lubością uprawia gry słowne (mówiony po angielsku fragment o podróży do Anglii), bawi go czarny humor; w jednej ze scen smaży na małej patelni kawałki mięsa, sugerując, że mogą to być zwłoki Poloniusza, którymi częstuje nie tylko stryja, ale i widzów.

Duch zamordowanego ojca Hamleta powraca w muzyce, która jest nieodłącznym elementem przywiezionego z Ukrainy spektaklu. Reprezentuje go przede wszystkim grający na kontrabasie dyrygent kilkuosobowej orkiestry, stojący na szczycie metalowej konstrukcji, zajmującej większą część sceny. Muzyka rozpięta od neobarokowych brzmień do progresywnego rocka i trip-hopu nie cichnie prawie wcale, zmieniając jedynie natężenie oraz dominujący instrument – wspomniany kontrabas bądź wiolonczelę, perkusję czy waltornię. Na scenie znajdują się również kotły, przy których najczęściej gromadzą się mnisi, oraz syntezator miksujący muzykę klasyczną – w niektórych momentach spektaklu można wychwycić utwory Georga Friedricha Händla i Arnolda Schönberga. Za warstwą dźwiękową podążają reflektory; gdy ścieżka muzyczna ulega intensyfikacji, wraz z nią pulsuje żółte światło.

Poczucie niedopasowania poszczególnych elementów przedstawienia, wynikające z pomieszania różnych porządków i konwencji, pojawia się także w kwestii doboru kostiumów. Pozostawiane na uboczu stelaże z barokową garderobą kontrastują z nowoczesną bluzą Hamleta oraz asymetrycznymi swetrami Ofelii (Anastasiya Blazhchuk) i Laertesa (Ivan Blindar). W akcję włączone zostały również telefony komórkowe; list Hamleta do ukochanej to sms, a wiedźmy-Erynie wdzięczą się do aparatu, robiąc selfie. Czy znalazło to w spektaklu swoje uzasadnienie? Chyba nie do końca. Wysłannikiem przyszłości w nowoczesnym garniturze, z notebookiem pod pachą jest Fortynbras (Yevhn Kholodnyak), który nie kończy jednak przedstawienia monologiem o bohaterstwie tytułowego bohatera, bowiem reżyser postanowił ponownie oddać głos Hamletowi oraz jego: „Być albo nie być…”. Monolog kończy się jednak dopisanym, dojmującym „czy jest tu ktoś?” Czy znajdujący się w kilku wymiarach – przeszłości, przyszłości, teraźniejszości – bohater jest skazany na wieczne niebycie? W takim gatunkowym miszmaszu na pewno.

Marcin Miętus

***

Hamlet, Dramma per Musica, reżyseria: Rostyslav Derzhypilsky, Teatr Muzyczno-Dramatyczny w Iwano-Frankiwsku i Opera Nova (Ukraina)